Ślęza Wrocław pokonuje Wisłę Kraków w meczu walki
W zaległym meczu 12. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet Ślęza Wrocław pokonała Wisłę Kraków 54:48. Dla Ślęzy było to dziewiąte zwycięstwo w sezonie.
Od samego początku było widać, że będzie to trudne i zacięte spotkanie. W pierwszej minucie Wisła spudłowała dwa rzuty, zaś po stronie Ślęzy Talia Caldwell popełniła błąd kroków, a Abigail Glomazic potrzebowała dwóch prób, żeby trafić spod kosza i otworzyć wynik spotkania. W odpowiedzi dwa oczka zdobyła Kadri-Ann Lass. Kolejne minuty bynajmniej nie przyniosły kalibracji celowników. Co prawda za trzy przymierzyła Agata Dobrowolska, a Chloe Wells skutecznie zakończyła akcję z półdystansu, lecz wciąż więcej było pudeł i strat aniżeli dobrej koszykówki. Trener Arkadiusz Rusin co chwila dokonywał zmian próbując zmienić słaby start swoich podopiecznych w dobrą grę jeszcze przed zakończeniem pierwszej kwarty. Takiego komfortu nie miał Stefan Svitek, który nie mógł skorzystać z kontuzjowanej Magdaleny Ziętary, co przy okrojonej rotacji Wisły było dużym osłabieniem.
Pomimo tego Gabija Meskonyte trafiła spod kosza na 6:5 i trener Rusin poprosił o czas. Po time-oucie w pierwszej akcji Dobrowolska wywalczyła faul, ale spudłowała oba rzuty, lecz w kolejnym posiadaniu łatwe punkty zaliczyła Cierra Burdick. Ślęza nie mogła jednak rozpracować dwójkowych akcji Chloe Wells oraz Katarzyny Trzeciak z Kadri-Ann Lass, które dość łatwo radziły sobie z defensywą żółto-czerwonych. Na ich szczęście nie zawsze przynosiło to punkty, co przy tylu błędach zawodniczek 1KS-u było niezwykle istotne. Reprezentantka Estonii bez wątpienia była najbardziej wyróżniającą się postacią pierwszej odsłony, zdobywając w niej osiem punktów. Ślęza odpowiadała głównie za sprawą Cierry Burdick, a brak wsparcia ze strony koleżanek sprawił, że pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 15:13 dla Wisły.
Po wznowieniu gry sygnał do przejęcia inicjatywy dała Talia Caldwell, która wygrała walkę na tablicy i dobiła niecelny rzut Dominiki Owczarzak, a następnie wymusiła przewinienie Anny Jakubiuk. Po dwóch osobistych amerykańskiej środkowej Ślęza prowadziła 17:15. Caldwell dołożyła kolejne dwa punkty po tym, jak z półdystansu trafiła Bożena Puter. Na rzut zawodniczki z Wrocławia szybko odpowiedziała Katarzyna Trzeciak i było 19:19. Żadna ze stron nie potrafiła zanotować serii punktowej, przez co regularnie na tablicy wyników widniał remis bądź miminalna przewaga którejś z drużyn.
Celne rzuty wciąż pozostawały jednak rzadkością, nadal więcej było niecelnych prób oraz strat. Niezależnie od pozycji rzutów oddawanych przez koszykarki obu drużyn, piłka nie chciała wpadać do kosza, a każde posiadanie zakończone punktami miało sporą wagę. Na 5,5 minuty przed przerwą na 23:21 trafiła Trzeciak, a dopiero półtorej minuty później wyrównała Burdick. Po kontrze rozpoczętej przez Agatę Dobrowolską, a zakończonej rzutem kapitan Ślęzy po asyście Dominiki Owczarzak trener Svitek poprosił o czas. Nie wpłynął on pobudzająco na jego zawodniczki, które nie potrafiły wyjść na prowadzenie. To udało się Ślęzie za sprawą Burdick, zaś chwilę później jeden z dwóch rzutów osobistych na 26:23 wykorzystała Owczarzak. Kolejne oczko z linii rzutów wolnych dołożyła Caldwell, swoje dwie próby na punkty zamieniła także Chloe Wells. Podstawowe rozgrywające Ślęzy i Wisły przed przerwą trafiły jeszcze po jednym rzucie i obie drużyny schodziły do szatni przy stanie 29:27 dla gospodyń.
Druga połowa rozpoczęła się od szybkich punktów Lass, a następnie wróciliśmy do meczu walki, w którym dominowały błędy techniczne oraz niecelne rzuty. Niezależnie od tego, kto próbował swoich sił, zazwyczaj kończyło się to niepowodzeniem. Dość powiedzieć, że od trafienia Lass przez niemal cztery minuty punkty udało się zdobyć tylko Cierrze Burdick. W tym czasie rzuty aż siedmiu zawodniczek odbijały się od obręczy i wychodziły w pole gry. Niemoc z akcji przełamała Dominika Owczarzak, trafiając na 33:30. Chwilę potem Chloe Wells przechwyciła podanie swojej rywalki na pozycji numer 1 i bez większego problemu zdobyła kolejne punkty. W następnym posiadaniu Burdick popełniła błąd kroków, na co trener Rusin zareagował prośbą o czas dla swojego zespołu. Także i ten time-out nie wpłynął znacząco na poprawę dyspozycji rzutowej koszykarek. Na 34:33 trafiła Wells, minutę później prowadzenie dla Ślęzy odzyskała Nevena Jovanović. O jeden punkt podwyższyła je Abigail Glomazic, chwilę potem o kolejne dwa Agata Dobrowolska. Niepotrzebny faul na sekundy przed końcem trzeciej kwarty sprawił, że Łucja Grzenkowicz zmniejszyła przewagę Ślęzy z 4 do 2 punktów, ustalając wynik spotkania po 30 minutach na 38:36.
Pierwsze trzy minuty decydującej części spotkania to status quo, nadal praktycznie nic nie wpadało do kosza. Dopiero Nevena Jovanovic po 180 sekundach otworzyła wynik czwartej kwarty, a w następnym posiadaniu ofensywnym trafiła z dystansu dając Ślęzie najwyższe prowadzenie w meczu – 43:36. Trener Svitek natychmiast poprosił o czas, który przyniósł trzypunktowe trafienie Wells. Warto zaznaczyć, że była to pierwsza trójka Wisły w tym meczu, pierwsze 10 prób nie znalazło celu. Następna akcja „Białej Gwiazdy” zakończyła się faulem Sanji Mandić na Bożenie Puter, a młoda skrzydłowa zespołu z Krakowa zdobyła na linii rzutów osobistych jeden punkt. W międzyczasie Owczarzak zmieniła Mandić i ta roszada przyniosła Ślęzie punkty po asyście rozgrywającej żółto-czerwonych do Cierry Burdick. Na to trafienie szybko odpowiedziała Puter. Na niecałe cztery minuty przed końcem Ślęza prowadziła 45:42.
Kluczowe fragmenty meczu zaczęły się od punktów Jovanović i Wells, gospodynie wciąż utrzymywały trzypunktowe prowadzenie. Jednak 90 sekund później było już 51:44, bowiem swoich szans nie zmarnowały Owczarzak oraz Daria Marciniak. Taki rozwój sytuacji musiał oznaczać czas dla trenera Svitka, a po wznowieniu gry ponownie za trzy trafiła Wells. Przy stanie 51:47 kolejno pudłowały: Jovanović, Lass i Burdick. Nerwy udzieliły się Katarzynie Trzeciak, bowiem reprezentantka Polski na linii rzutów osobistych wykorzystała tylko jedną z dwóch prób, więc Wisła wciąż potrzebowała najpierw zatrzymać Ślęzę, a potem trafić za trzy. Już pierwsze zadanie okazało się problematyczne, bowiem wrocławianki bardzo dobrze operowały piłką w sytuacji, gdy ich rywalki chciały jak najszybciej sfaulować. Koszykarkom 1KS-u udało się ukraść z zegara trzynaście sekund, a efektem tej gry był faul Lass na Marciniak. Podkoszowa Ślęzy trafiła oba osobiste na 53:48. Trener Svitek wziął czas, ale po nim z około ośmiu metrów spudłowała Wells i wszystko było jasne. Celny rzut wolny Marciniak postawił tylko kropkę nad i w zwycięstwie Ślęzy.
Zwycięstwie, które w żadnym wypadku nie przyszło łatwo. W czwartkowy wieczór nie powtórzyła się trzecia kwarta z meczu w Poznaniu, kiedy to wrocławiankom wychodziło praktycznie wszystko. Wręcz odwrotnie – Ślęza popełniła aż 21 strat, rozdając tylko 13 asyst. Gdyby Wisła trafiała rzuty z otwartych pozycji (zaledwie 30 proc. skuteczności z gry), to krakowianki mogłyby się cieszyć z wygranej. Tak się jednak nie stało i choć żółto-czerwone dopisały sobie kolejne zwycięstwo, to ze stylu nie są zadowolone.
Ślęza Wrocław – Wisła Kraków 54:48 (13:15, 16:12, 9:9, 16:12).
Ślęza: Burdick 12, Jovanovic 11, Owczarzak 9, Caldwell 7, Glomazic 5, Marciniak 5, Dobrowolska 5, Mandić 0, Szajtauer 0. Piędel, Klatt DNP.
Wisła: Wells 19, Lass 12, Trzeciak 6, Puter 5, Meskonyte 4, Grzenkowicz 2, Jakubiuk 0. Owca, Pająk, Ziętara DNP.