Wygrana Ślęzy w Poznaniu po trzęsieniu ziemi w przerwie

Koszykarki Ślęzy Wrocław pokonały na wyjeździe Eneę AZS Politechnikę Poznań 76:70 w meczu 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Było to arcyważne zwycięstwo, osiągnięte po pasjonującej walce.

Żółto-czerwone miały na początku meczu ogromny problem, aby wejść na odpowiedni poziom intensywności. Brakowało energii, koncentracji i tempa. Pierwotnej motywacji wystarczyło im na pięć minut pierwszej kwarty – później inicjatywę przejęły gospodynie, a konkretnie Maya Dodson. Amerykańska podkoszowa zdobyła sześć z ośmiu kolejnych punktów swojej drużyny i w kilka chwil z prowadzenia 8:7 dla Ślęzy zrobiło się 15:8 dla poznanianek. Serię punktową gospodyń przerwała Ieshia Small, ale Dodson i była koszykarka 1KS-u Sug Sutton upewniły się, że przewaga Enei AZS-u po 10 minutach gry będzie odpowiednio wysoka.

Po wznowieniu gry zawodniczki z Wrocławia chciały jak najszybciej wyrównać stan rywalizacji, a ton poczynaniom ofensywnym nadawała Stephanie Jones. Za jej przykładem nie poszła jednak reszta zespołu, a podopieczne Wojciecha Szawarskiego w końcu weszły na wysokie obroty i w minutę wyprowadziły trzy ciosy. Najpierw pod kosz przebiła się Maya Dodson, a następnie zza łuku przymierzyły Kateryna Rymarenko oraz Jovana Popović. W ten sposób zamiast remisu było 29:16 dla Enei AZS-u, a po kolejnej trójce Popović nawet 32:18. Co ciekawe, przez cały ten fragment gry trener Rusin nie poprosił o czas.

Jego zespół pod koniec drugiej kwarty wrócił na właściwą ścieżkę i żółto-czerwone dały sobie nadzieję na lepszą drugą połowę. Seria 6:0 po akcjach Wiktorii Kuczyńskiej, Anny Jakubiuk i Jones zmniejszyła straty Ślęzy do ośmiu oczek. Ostatnie 3,5 minuty pierwszej połowy to wymiana ciosów, przez co to właśnie osiem punktów dzieliło obie drużyny w przerwie spotkania.

Wydawało się, że to, do czego nieskutecznie dążyły wrocławianki w drugiej kwarcie uda się na starcie trzeciej. Udane wejście pod kosz Karoliny Stefańczyk, trójka Kuczyńskiej oraz lay up Jakubiuk w 2,5 minuty pozwoliły koszykarkom 1KS-u odrobić siedem z ośmiu punktów deficytu. Koszykarki z Poznania odpowiedziały jednak swoimi pięcioma oczkami bez riposty i trener Rusin musiał wziąć przerwę.

Po niej losy meczu nie odwróciły się natychmiast, wręcz przeciwnie. Skuteczne rzuty Weroniki Piechowiak i Popović dały gospodyniom dwucyfrową przewagę – 50:40. Ślęza znów musiała podkręcić tempo, żeby utrzymać się w grze. Punkty Julii Drop oraz Jones były ważne, ale jeszcze bardziej istotna była postawa koszykarek 1KS-u w defensywie. Żółto-czerwone nie pozwalały swoim przeciwniczkom na żadną zdobycz punktową, co przy gonieniu wyniku jest kluczowe. Zwłaszcza, że Ślęza też miała dwuminutowy przestój w ataku. Gdy jednak Drop zamieniła dwa rzuty osobiste na punkty, poszło już z górki. W kolejnej akcji Jones dobiła rzut Small, a następne posiadanie to trzypunktowy rzut Drop na 53:52. Gospodynie w końcu przełamały swoją niemoc, za sprawą Alicji Rogozińskiej wyrównując stan meczu po 30 minutach.

Czwartą kwartę lepiej rozpoczęła Ślęza, prowadząc 59:55 po punktach Stephanie Jones. Szybko jednak do remisu doprowadziły byłe koszykarki Ślęzy – Agnieszka Skobel i Daria Marciniak. Wrocławianki miały swoją odpowiedź. Za trzy trafiła Karolina Stefańczyk, potem z dwóch asyst Drop skorzystały Natalia Kurach i Anna Jakubiuk. Seria 7:0 była tym ważniejsza, że od dwóch minut na ławce rezerwowych siedziała Jones, która po niemałych kontrowersjach musiała opuścić parkiet po przekroczeniu limitu fauli.

Przy stanie 66:59 dla Ślęzy Wojciech Szawarski poprosił o czas. EFekt? Pięć punktów z rzędu i czas dla trenera Rusina. Na punkty Stefańczyk odpowiedziała Dodson. Bardzo istotna była determinacja Natalii Kurach, która w kolejnej dwukrotnie zebrała piłkę w ataku i za trzecim razem trafiła spod kosza na 70:66. Karolina Stefańczyk mogła postawić kropkę nad i, ale spudłowała z dystansu, co po drugiej stronie parkietu wykorzystała Sug Sutton. Odpowiedź przyszła ze strony Kurach – 72:68 dla Ślęzy. Sutton trafiła oba osobiste na 70:72, ale to wrocławianki miały piłkę i rywalki musiały faulować.

Na linii rzutów osobistych stanęła Julia Drop, która zachowała zimną krew. Tej zabrakło poznaniankom, które po time-oucie popełniły błąd 5 sekund, ponownie wysyłając Drop na linię osobistych. Rozgrywająca reprezentacji Polski ponownie się nie pomyliła, zamykając tym samym mecz.

Mecz, który mógł spokojnie zakończyć się wygraną Enei AZS-u Politechniki Poznań. Żółto-czerwone w pierwszej połowie grały letargicznie, bez odpowiedniej energii. Wstrząs w szatni w połączeniu z większym zaangażowaniem, zwłaszcza w defensywie, przyniósł pożądany przez trenera Rusina efekt. Dzięki temu zamiast kłopotliwego bilansu 1-4 jest nieco lepszy 2-3, co w perspektywie starcia z czerwoną latarnią ligi, MKS-em Pruszków, jest dobrą wiadomością.

Indywidualnie w zespole z Wrocławia należy wyróżnić Julię Drop, która pomimo słabej skuteczności (5/17 z gry) zdobyła 17 punktów, a do tego dołożyła aż 16 asyst. W kluczowych momentach meczu ciężar odpowiedzialności udźwignęła też Natalia Kurach, do 13 oczek dokładając 8 zbiórek.

Enea AZS Politechnika Poznań – Ślęza Wrocław 70:76 (19:12, 22:21, 13:21, 16:22).
Enea AZS: Dodson 18, Skobel 14, Popović 10, Sutton 10, Piechowiak 9, Marciniak 4, Rymarenko 3, Rogozińska 2, Piasecka 0. Żukowska, Jarecka, Dżochowska DNP.
Ślęza: Drop 17 (16 asyst), Jones 15, Kurach 13, Jakubiuk 12, Stefańczyk 10, Kuczyńska 5, Small 4, Jaworska 0. Kulesha, Kurkowiak, Brezinova 0.

Ślęza chce w Poznaniu nabrać większego rozpędu

W sobotę o godz. 18:00 w meczu 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet koszykarki Ślęzy Wrocław zmierzą się na wyjeździe z Eneą AZS-em Politechniką Poznań. Dla obu zespołów będzie to bardzo ważne starcie.

Zarówno Ślęza, jak i koszykarki z Poznania, nie tak wyobrażały sobie pierwsze tygodnie sezonu 2022/2023. Sobotni rywale mają aspiracje play-offowe, tymczasem na ich kontach widnieje tylko jedno zwycięstwo. W nieco gorszej sytuacji są żółto-czerwone, które poniosły już trzy porażki. Enea AZS swój zaległy mecz 1. kolejki z Energą Toruń rozegrają w połowie listopada. Z perspektywy Ślęzy wygrana w Poznaniu da nieco większy komfort przed wyjazdem do Pruszkowa – porażka zaś sprawi, że wizyta na Mazowszu odbędzie się pod dużym napięciem. Poznanianki zaś potrzebują wygranej, ponieważ w następnych trzech meczach grają ze wszystkimi medalistkami z ubiegłego sezonu, a w tych konfrontacjach o podbudowanie bilansu będzie trudno. Sytuacja obu zespołów sprawia, że stawka starcia w hali Politechniki Poznańskiej jest jeszcze większa niż zazwyczaj.

Podopieczne Wojciecha Szawarskiego w pierwszych dwóch spotkaniach były bardzo blisko wygranych. Najpierw u siebie przegrały z Polonią Warszawa 68:73, zaś tydzień później były o blok Batabe Zempare od pokonania Zagłębia Sosnowiec. Przełamanie nastąpiło w środę, kiedy to pokonały MKS Pruszków 88:56. W Poznaniu, podobnie jak we Wrocławiu, mają nadzieję, że przełamanie pozwoli wejść zespołowi na właściwą ścieżkę.

W zespole ze stolicy Wielkopolski nie brakuje znajomych twarzy. Kapitanem zespołu jest Agnieszka Skobel – mistrzyni kraju ze Ślęzą Wrocław z 2017 roku, które wygrywała wraz z Kateryną Rymarenko, która obecnie również broni barw Enei AZS-u. Dwa lata w 1KS-ie spędziła Daria Marciniak, zaś w sezonie 2019/2020 w Ślęzie swój pierwszy sezon w Europie rozegrała Sug Sutton.

Amerykańska rozgrywająca była jedną z najlepszych zawodniczek żółto-czerwonych, w Poznaniu ponownie jest liderką drużyny. Jej średnie to 17.3 punktu, 4.7 zbiórki i 5.7 asysty. Drugą opcją ofensywną w zespole Szawarskiego jest Jovana Popović, specjalistka od gry 1 na 1, która w każdym momencie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za losy drużyny i zdobyć kilkanaście punktów. Pod koszem pierwsze szlify w Europie zbiera Maya Dodson. Amerykanka potrzebowała w Pruszkowie zaledwie 19 minut, żeby zdobyć 19 punktów i zebrać 8 piłek. Jej pojedynki ze Stephanie Jones mogą być ozdobą sobotniego meczu. Podstawowym młodzieżowcem w talii trenera Enei AZS-u jest rodowita wrocławianka, Alicja Rogozińska. Oprócz niej minuty na parkiecie w tej roli spędzają Weronika Piechowiak, Malina Piasecka i Agata Makurat.

– Spotkają się zespoły o porównywalnym potencjale i to jest kwestia tego, kto będzie dyktował warunki na parkiecie. Szerokość składu jest po ich stronie. Musimy się przygotować na graczy obwodowych, bo to jest największa siła Poznania – powiedział szkoleniowiec Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin.

W zespole z Wrocławia panują dobre nastroje, a mogą być one jeszcze lepsze, jeżeli w sobotę swój oficjalny debiut zanotuje Renata Brezinova. Na tę chwilę występ czeskiej podkoszowej wciąż stoi pod znakiem zapytania.

– Mamy nadzieję, że wróci do nas po kontuzji Renata i wtedy trzeba będzie zacząć od nowa budować zespół, bo ma być ona jego ważnym punktem. I po prostu ciężko, dzień pod dniu, mecz po meczu budować nasze wzajemne zrozumienie – mówi Julia Drop.

– Przede wszystkim czekamy na powrót Brezinovej, bo gramy wąską rotacją, co utrudnia nam granie w każdym meczu jak najlepszego basketu. Na pewno tego potrzebujemy, bo tak naprawdę jesteśmy z dwoma wysokimi – dodał Rusin.

Spotkanie Ślęzy z Eneą AZS-em powinno być bardzo zaciętą konfrontacją, która może rozstrzygnąć się dopiero w końcowych fragmentach. To zapowiada atrakcyjne widowisko i emocje przez całe 40 minut. Początek meczu o godzinie 18:00, transmisję przeprowadzi portal emocje.tv, aby uzyskać dostęp do serwisu należy wykupić miesięczny abonament.

PZU Ślęza II z drugim zwycięstwem w sezonie

Koszykarki PZU Ślęzy II MOS-u Wrocław pokonały RMKS Xbest Rybnik 64:45 w meczu 4. kolejki I ligi kobiet. Była to druga wygrana wrocławianek w tym sezonie.

Po raz kolejny młode żółto-czerwone zanotowały dobry początek – w pięć minut wyszły na prowadzenie 14:5. Zespół gości odrobił część strat po tym, jak Adam Rener poprosił o czas. Jednak na zakończenie pierwszej kwarty PZU Ślęza II wciąż miała przewagę dwóch posiadań. W żadnym wypadku nie oznaczało to, że przyjezdne porzucą nadzieje o wywiezieniu z Wrocławia korzystnego wyniki.

Drużynie z Rybnika na drodze do zrealizowania swoich ambicji stała przede wszystkim skuteczność. Koszykarki ze Śląska długimi fragmentami nie były w stanie znaleźć drogi do kosza. W drugiej kwarcie niemoc ofensywna trwała cztery minuty, jednak na ich szczęście w tym okresie zacięła się także PZU Ślęza II. Najlepszym dowodem ciężarów w ataku był fakt, że Paulina Majda w 12 sekund zdobyła pięć punktów, a na poprzednie siedem oczek oba zespoły pracowały przez ponad 6 minut.

Jednak gdy rozgrywająca RMKS-u otworzyła wreszcie worek z punktami, to otworzyła go bardzo szeroko. Khrystyna Kulesha trafiła na 25:20, następnie trzy oczka dopisały sobie przyjezdne, a trójka Beaty Jurczyńskiej w odpowiedzi na akcję Aleksandry Mielnickiej zbliżyła koszykarki z Rybnika na jeden punkt. Dwa ostatnie akcenty pierwszej połowy należały jednak do gospodyń – najpierw spod kosza trafiła Martyna Kurkowiak, a w kolejnej akcji Sara Pająk wykorzystała przechwyt Mielnickiej i zamieniła go na trzy punkty. Dzięki temu PZU Ślęza II schodziła na przerwę z sześciopunktowym prowadzeniem.

Przewaga ta za sprawą świetnego otwarcia trzeciej kwarty w wykonaniu Khrystyny Kuleshy urosła do 11 oczek. Rybniczanki znowu miały ogromne problemy z konstruowaniem akcji w ofensywie i ich wykańczaniem. Nic zatem dziwnego, że przy stanie 39:26 dla gospodyń Adam Rener poprosił o czas. Przyniósł on efekt, ale pomimo serii 5:0 strata RMKS-u wciąż była duża.

A zrobiła się jeszcze większa po absolutnie fantastycznym fragmencie gry podopiecznych Jarosława Krysiewicza. W przeciągu dwóch minut wychodziło im właściwie wszystko. Zaczęło się od dwóch celnych osobistych w wykonaniu Agnieszki Skowron, po niej dwa punkty dołożyła Kulesha. Jeden rzut wolny na punkt zamieniła Mielnicka, a drugi zebrała Kurkowiak, która oddała piłkę na obwód. Tam czekała już Pająk, która przymierzyła z dystansu. Po niej to samo zrobiła Kulesha, ponownie po podaniu Kurkowiak. Ukrainka zwieńczyła tę serię punktową dobiciem rzutu Pająk. 13:0 w 120 sekund i z 39:31 zrobiło się 52:31, co przesądziło o losach spotkania.

Ta fantastyczna passa położyła zespół z Rybnika na deski. Drużyna gości nie zdołała się podnieść po tym ciosie, w czwartej kwarcie jedynie zmniejszyła nieznacznie rozmiar porażki.

Przyjezdne trafiły jedynie 22 procent rzutów z gry – z takim rezultatem nie ma co myśleć o zwycięstwie. PZU Ślęza II zdecydowanie wygrała też walkę na desce – 56 do 29. Żółto-czerwone mogły wygrać jeszcze wyżej, gdyby lepiej dbały o piłkę. Lepiej dysponowani rywale bezlitośnie wykorzystaliby 28 popełnionych strat.

Drugie zwycięstwo w sezonie niezmiernie cieszy i pokazuje progres, jaki poczyniły młode koszykarki z Wrocławia. W najbliższą niedzielę będą miały znacznie trudniejszą przeprawę – w Jeleniej Górze zmierzą się z miejscowym Isands Wichosiem, który w tym sezonie jeszcze nie przegrał.

PZU Ślęza II MOS Wrocław – RMKS Xbest Rybnik 64:45 (18:13, 14:13, 23:9, 9:10).
PZU Ślęza II: Kulesha 17, Kurkowiak 12, Pająk 11, Skowron 10, Mielnicka 9, Ryng 5, Szarszaniewicz, Wowra, Boreczek, Baran 0.
RMKS Xbest: Jurczyńska 15, Majda 13, Czyżewska 6, Bacik 4, Rudzińska 3, Keller 2, Bednarek 2, Hnida, Ferenc, Pendziałek 0.

„Z każdym meczem będziemy starali się grać coraz lepszą koszykówkę”

Prezentujemy zapis konferencji prasowej po meczu Ślęza Wrocław – MB Zagłębie Sosnowiec.

Jorge Aragones (trener MB Zagłębia): Przede wszystkim gratuluję Ślęzie. Przez pierwsze pięć-sześć minut spotkania graliśmy dobrą koszykówkę, a potem oni byli lepsi przez resztę meczu. Zaczęli reagować na nasze zagrania, grać bardziej agresywnie. Rywalki trafiały rzuty z otwartych pozycji, nie pudłowały osobistych, wygrały na desce. Jeżeli popatrzymy w statystyki, Ślęza była lepsza od nas w każdej kategorii. Mogliśmy powalczyć bardziej i sięgnąć po zwycięstwo, ale tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy na początku sezonu, mamy dwie wygrane i musimy pracować, żeby dokładać kolejne zwycięstwa.

Quinn Urbaniak-Dornstauder (koszykarka MB Zagłębia): Muszę się zgodzić z trenerem. Zaczęłyśmy dobrze i miałyśmy inicjatywę, ale Ślęza odpowiedziała na to, wyprowadziła cios, po którym nie byłyśmy w stanie się podnieść. Tak, jak powiedział trener, dziś Ślęza zagrała lepsze spotkanie niż my. Na szczęście sezon dopiero się zaczyna, dopiero się dogrywamy jako zespół, szukamy swojego rytmu. Nie przejmuję się za bardzo tym wynikiem, czekam aż będziemy mogli wrócić do pracy i pracować nad zgraniem.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): Na pewno jest ulga, bo po trzech porażkach mamy pierwsze zwycięstwo. Blisko byliśmy już w Warszawie, ale tam niestety nasza postawa na desce była słaba. Wczoraj ktoś mnie zapytał, jaki jest klucz do dzisiejszego zwycięstwa i odpowiedziałem, że musimy wygrać deskę. Tę rzecz zrealizowaliśmy, a od drugiej kwarty dobrze broniliśmy. Tak naprawdę zatrzymaliśmy zespół z Sosnowca na 38 punktów w trzech kwartach i to był klucz. Bardzo dobra obrona na January – troszkę mieliśmy w pierwszej połowie problemów na pick and rollu, ale później poprawiliśmy defensywę. Gratuluję dziewczynom, bo obraz w meczu z Toruniem to nie jest nasz prawdziwy obraz i będziemy z każdym meczem starali się grać coraz lepszą koszykówkę.

Natalia Kurach (zawodniczka Ślęzy): Na pewno taki mecz był nam potrzebny. Tak, jak powiedział trener, z Polonią byłyśmy dość blisko przełamania, więc dzisiaj chciałyśmy wyjść na parkiet w jak najlepszej dyspozycji i pokazać swoją grę. Cieszę się, że wygrałyśmy deskę, bo w Warszawie nasza gra w tym aspekcie nie wyglądała za dobrze. Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa. Wiedziałyśmy, że Sosnowiec postawi nam trudne warunki i tak też było. To jednak my wygrałyśmy i poczułyśmy ulgę. Przed nami kolejne mecze i mam nadzieję będziemy iść do przodu.

Wreszcie jest przełamanie! Ślęza wygrała z Zagłębiem

Koszykarki Ślęzy Wrocław mają upragnione przełamanie! Żółto-czerwone pokonały we własnej hali MB Zagłębie Sosnowiec 84:62.

Pierwsze minuty nie wskazywały na taki obrót sytuacji, ponieważ przyjezdne trafiły cztery rzuty z rzędu i prowadziły już 9:2, a chwilę potem 13:4. Trener Arkadiusz Rusin przy tym wyniku poprosił o czas, ale rozmowa ze swoimi podopiecznymi przyniosła tylko połowiczny skutek. Co prawda Stephanie Jones zdobyła dwukrotnie punkty, ale po drugiej stronie parkietu ofensywa gości wciąż pracowała na wysokich obrotach i po siedmiu minutach spotkania to sosnowiczanki prowadziły 19:8. Impuls do odrabiania strat dała Julia Drop, trafiając za trzy. W kolejnej akcji Stephanie Jones dołożyła dwa oczka z linii rzutów osobistych. Żółto-czerwonym udało się także odpowiedzieć na punkty Batabe Zempare i Quinn Urbaniak-Dornstauder, dzięki czemu po pierwszej kwarcie przegrywały tylko 18:24.

Koszykarki z Wrocławia potrzebowały tylko niespełna trzech minut drugiej kwarty, żeby nie tylko odrobić straty, ale i wyjść na prowadzenie. Trójka Karoliny Stefańczyk, dwa osobiste Patrycji Jaworskiej i punkty spod kosza Anny Jakubiuk sprawiły, że było 25:24 dla 1KS-u. Kolejne fragmenty tej odsłony to walka niemalże punkt za punkt. Trafiały Zempare i Jessica January – odpowiadały Ieshia Small i Drop. Kolejne dwie akcje amerykańskich zawodniczek Zagłębia to skuteczne riposty Jones i Jakubiuk. Ślęza mocno zakończyła pierwszą połowę, po serii 6:1 wrocławianki schodziły na przerwę prowadząc 41:35.

Cel na drugą połowę był prosty – budować prowadzenie i nie pozwolić rywalkom na wprowadzenie niepotrzebnej niepewności. Łatwiej jednak było sobie takie założenie opracować, a zdecydowanie trudniej wdrożyć w życie. Koszykarki z Sosnowca nie chciały składać broni i robiły wszystko, żeby utrzymywać niewielką stratę, a potem przeprowadzić serię punktową i odzyskać inicjatywę. Gospodynie trafiały jednak bardzo ważne rzuty – jednym z nich była trójka Stephanie Jones na 50:42 po tym, jak chwilę wcześniej z dystansu przymierzyła Aleksandra Wojtala. W kolejnej akcji rzutem z dystansu popisała się Julia Drop i wydawało się, że Ślęza w końcu zacznie odjeżdżać.

Na to trzeba było jednak jeszcze poczekać. W zespole z Sosnowca punktowała wyłącznie Batabe Zempare, ale i tak Zagłębiu udało się dojść gospodynie na sześć punktów. Dopiero gdy amerykańska podkoszowa również zaczęła pudłować, Ślęza odbudowała swoją przewagę, kończąc trzecią kwartę serią 7:2 i ustalając wynik na 62:51. Prowadzenie wciąż jednak nie było w pełni bezpieczne, więc w czwartej kwarcie wrocławianki musiały jeszcze trochę popracować.

Choć żółto-czerwone w ataku nie szło im doskonale, to po drugiej stronie parkietu nie miały się czego wstydzić. Zaangażowanie i komunikacja w obronie w zespole Ślęzy stały na wysokim poziomie, co przekładało się na udane posiadania w defensywie. A że w końcu rozkręciła się też ofensywa, to na 5,5 minuty przed końcową syreną przy stanie 72:54 wszystko było jasne. Gospodynie zdołały dołożyć jeszcze kilka punktów do swojej przewagi, ale nawet gdyby zostało z niej tylko jedno oczko, to w niedzielny wieczór najważniejsze było zwycięstwo.

Po zakończeniu spotkania w zespole Ślęzy miał miejsce kolektywny oddech pełen ulgi. Seria trzech porażek została przerwana i to w dobrym stylu. Wrocławiankom udało się zdecydowanie wygrać na tablicach – zespół z Sosnowca, który w pierwszych dwóch meczach notował średnio ponad 50 zbiórek na mecz, w niedzielę zaliczył tylko 25 „desek”. Żółto-czerwone trafiły także 55 procent rzutów z gry, o 15 więcej niż rywalki. Warto podkreślić również dwudziestopunktową przewagę w punktach zdobytych w strefie podkoszowej.

W niedzielny wieczór dominowała ulga i radość, ale z początkiem przyszłego tygodnia znów musi wrócić koncentracja i zaangażowanie, bowiem starcie z Eneą AZS-em Politechniką Poznań nie będzie łatwe. Ślęza przełamała się, ale na tym zwycięstwie trzeba budować formę, a nie na nim poprzestawać.

Ślęza Wrocław – MB Zagłębie Sosnowiec 84:62 (18:24, 23:11, 21:16, 22:11).
Ślęza: Drop 26, Jones 23, Jakubiuk 13, Small 8, Jaworska 6, Stefańczyk 6, Kurach 2, Kuczyńska 0. Brezinova, Mielnicka, Kulesha, Kurkowiak DNP.
MB Zagłębie: Zempare 22, Urbaniak-Dornstauder 13, January 11, Wojtala 8, Mistinova 8, Wnorowska, Jarząb, Grzenkowicz, Zuziak, Wojtylas 0.