Niesamowity hit zakończony zwycięstwem Ślęzy po dwóch dogrywkach

Hit 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet spełnił wszelkie oczekiwania związane ze swoją wagą. Zamiast standardowych 40 minut, Arka Gdynia i Ślęza Wrocław rozegrały 50. Dopiero po dwóch dogrywkach doszło do rozstrzygnięcia. Górą były wrocławianki, które tym samym pozostały niepokonane. 

Pierwszą kwartę mocno zaczęła ta, na którą koszykarki Ślęzy miały najbardziej uważać. Emma Cannon, amerykańska skrzydłowa Arki zdobyła pierwszych sześć punktów swojej drużyny. Wrocławianki odpowiedziały dobrą dyspozycją swoich podkoszowych – Taisiia Udodenko oraz Cierra Burdick dotrzymywały kroku Cannon. Gdy jednak zaczęły trafiać inne zawodniczki gospodyń, Arka zaczęła budować przewagę.

Potwierdziły się słowa Arkadiusza Rusina, który przed meczem podkreślał, że nie można koncentrować się wyłącznie na Emmie Cannon. Swój rytm rzutowy odnalazła wicemistrzyni świata, Rebecca Allen. Australijka dostała od trenera Gundarsa Vetry zielone światło na rzuty i nie zamierzała go nie wykorzystać. W pierwszych 10 minutach zdobyła 9 punktów, swoje dołożyły także Santa Baltkojiene czy Paulina Misiek.

Ale Ślęza utrzymała się w grze, choć Arka utrzymywała przez dłuższy czas przewagę dwóch posiadań. Wrocławiankom wystarczyło jednak niewiele ponad 30 sekund żeby objąć prowadzenie 20:19. Ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do gospodyń – trafiły Allen oraz Anna Jurcenkova.

Pierwsze momenty drugiej części meczu minęły pod znakiem strat i niecelnych rzutów. Obie strony miały problemy ze zdobywaniem punktów – przez cztery minuty byliśmy świadkami tylko dwóch udanych prób z gry. Dopiero Allen celnym rzutem z odejścia odblokowała kosze, jednak gdynianki powiększały swój dorobek wyłącznie za sprawą reprezentantki Australii oraz Cannon.

W przypadku wrocławianek najlepiej dysponowana była Cierra Burdick, ale wsparły ją również Terezia Palenikova i Marissa Kastanek. To udana trójka Amerykanki z polskim paszportem dała Ślęzie prowadzenie, które pomimo odpowiedzi Cannon w przerwie zostało po stronie koszykarek ze stolicy Dolnego Śląska, gdyż ostatnie słowo w tej odsłonie należało do Burdick.

Po przerwie podział rzutów w ofensywie Arki wyglądał inaczej niż w pierwszej połowie. Co prawda Allen i Cannon dołożyły kilka oczek, ale warto podkreślić wkład Anny Jurcenkovej – słowacka środkowa dobrze zbierała piłkę i punktowała zarówno w strefie podkoszowej, jak i z linii rzutów osobistych. Ważne kilkadziesiąt sekund rozegrała także Balkotjiene, która w pół minuty zdobyła pięć oczek.

Jeżeli zaś chodzi o Ślęzę, to wrocławianki wciąż prezentowały egalitarną ofensywę – każda z zawodniczek dokładała swoją cegiełkę do wyniku. W danym momencie Arkadiusz Rusin mógł liczyć na inną zawodniczkę – z dystansu trafiły Terezia Palenikova i Taisiia Udodenko, a pod koszem brylowała Burdick. Ta część spotkania była jednak najsłabsza pod kątem ofensywy w wykonaniu żółto-czerwonych, co pozwoliło Arce wrócić na prowadzenie.

Ostatnia kwarta zapowiadała się niezwykle interesująco, bowiem obie strony zamierzały walczyć o każdą piłkę i do samego końca. Odżyła Cannon, która celnym rzutem z wyskoku powiększyła przewagę gospodyń do 7 punktów. Potem rolę lidera ataku przejęła Allen. Ślęza przez większość decydującej odsłony przegrywała, ale cały czas była bardzo blisko wyrównania czy przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść.

W kluczowych momentach nie dało się powiedzieć, kto ostatecznie wyjdzie z tej konfrontacji jako zwycięzca. Na 20 sekund przed końcem szansę miała Palenikova, ale spudłowała. Potem nadeszła kolej Arki i Cannon, która również się pomyliła. Piłkę zebrała Barbora Balintova, ale jej dobitka także okazała się niecelna i to oznaczało dogrywkę.

Tam plan Arki nie zmienił się znacząco i trudno za to winić Gundarsa Vetrę. Mając tak dobrze dysponowane gwiazdy w postaci Allen i Cannon nie można zbyt często zabierać im piłki z rąk. Wyłączając celną trójkę Pauliny Misiek odpowiedzialność za zdobywanie punktów opierała się wyłącznie na zagranicznych gwiazdach gospodyń. To wystarczyło, żeby przedłużyć hit 5. kolejki EBLK o jeszcze pięć minut, ale w drugiej dogrywce zwyciężyła drużynowa koszykówka.

Na trzy minuty przed końcem z powodu fauli na ławce musiała usiąść Cannon, a piłkę przejęły rozgrywające Arki. Anna Makurat spudłowała trzy trójki z rzędu, swoich rzutów z dystansu nie trafiły także Allen i Balintova. Gdy na minutę przed końcem z odejścia na 96:91 trafiła Sydney Colson, losy spotkania były przesądzone. Wisienkę na torcie położyła Marissa Kastanek nie myląc się z linii rzutów osobistych.

Ślęza wytrzymała niesamowitą bitwę w Gdynia Arenie i tym samym ma na koncie cztery zwycięstwa w cztery meczach. Arka poniosła pierwszą porażkę w sezonie. Hit zdecydowanie spełnił przedmeczowe oczekiwania, a takie spotkanie spokojnie mogłoby zostać rozegrane w ramach finałów Energa Basket Ligi Kobiet.

Arka Gdynia – Ślęza Wrocław 91:98 (23:20, 14:19, 21:16, 18:21, d. 13:13, 2:7).

Arka: Cannon 31, Allen 25, Jurcenkova 15, Baltkojiene 9, Misiek 8, Makurat 3, Stelmach 0, Greinacher 0, Podgórna 0, Balintova 0.

Ślęza: Burdick 22, Palenikova 17, Colson 17, Udodenko 15, Kastanek 10, Marciniak 8, Szybała 5, Dobrowolska 4, Naczk i Miletić DNP.

Trudny wyjazdowy sprawdzian przed koszykarkami Ślęzy Wrocław

W niedzielę o godz. 15 Ślęza Wrocław rozegra wyjazdowe spotkanie 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Wrocławianki zmierzą się z Arką Gdynia, która podobnie jak zespół Arkadiusza Rusina, również nie przegrała w tym sezonie spotkania ligowego. 

Gdynianki mają na rozkładzie PGE MKK Siedlce, Ostrovię Ostrów Wlkp., InvestInTheWest Eneę Gorzów Wlkp. i Wisłę CanPack Kraków. Zwłaszcza wygrana 67:56 odniesiona w Krakowie bardzo dobrze obrazuje, jak silnym zespołem jest na starcie rozgrywek drużyna Arki. Podopieczne Gundarsa Vetry zagrały znakomity mecz w defensywie, zatrzymując Wisłę na niespełna 33 proc. skuteczności z gry.

Niekwestionowaną liderką koszykarek znad morza jest Emma Cannon, która po czterech kolejkach ma na koncie najwięcej punktów – 89, a z 35 zbiórkami znajduje się w czołówce ligi w tym aspekcie gry. Amerykanka tym samym zastąpiła w roli motoru napędowego 11-krotnych mistrzyń Polski swoją rodaczkę Kahleah Copper. 29-letnia silna skrzydłowa Arki to z pewnością zawodniczka, na którą Ślęza musi w niedzielę uważać. Pojedynek Cannon z Cierrą Burdick może zostać ozdobą hitu 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet.

– Grałam przeciwko Emmie w zeszłym roku w lidze rosyjskiej, to bardzo utalentowana zawodniczka. Myślę, że jesteśmy dla siebie godnymi rywalkami i w niczym jej nie ustępuję. Nasze starcie zwycięży ta, która podejdzie do tego spotkania z większą determinacją. Obie drużyny mają spory potencjał i już na tym etapie sezonu dobrze wyglądają. To jak do tej pory nasz najtrudniejszy przeciwnik, musimy zagrać w pełni skupione przez 40 minut – powiedziała Burdick.

Jednak Cannon to nie jedyna zawodniczka, która w zespole z Gdyni potrafi zdobywać punkty. Arka ma też wiele innych indywidualności, z czego doskonale zdaje sobie sprawę trener Arkadiusz Rusin.

– Cannon to silna zawodniczka, ale w ostatnim meczu z Krakowem pokazała także, że dobrze rzuca, dwukrotnie trafiła za trzy. Pod koszem jest aktywna i na pewno będzie trudna do zatrzymania. Nie można zapominać o Paulinie Misiek i Rebecce Allen na pozycjach 2-3, które często grają tyłem do kosza. Barbora Balintova na pozycji numer 1 czy wchodząca z ławki Anna Makurat to też zawodniczki, które w krótkim czasie potrafią zdobywać duże ilości punktów. Arka to groźny i dobrze zbilansowany zespół – powiedział szkoleniowiec Ślęzy Wrocław.

Wrocławianki dotychczas zwyciężyły w meczach z Eneą AZS-em Poznań, Sunreef Yachts Politechniką Gdańską i Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-em-UMCS-em Lublin. Ostatnia z tych wygranych mogła się zamienić w porażkę, ale pomimo straty siedmiu punktów w 17 sekund wrocławianki nie zaprzepaściły całkowicie trzech kwart kontroli nad spotkaniem i ostatecznie wygrały 80:78. Końcówka spotkania z Pszczółką pozostała w głowie drużyny i trenera.

– Pracowałyśmy nad rzeczami, które zrobiłyśmy w meczu z Pszczółką. Oglądaliśmy dużo filmów z tego spotkania i na treningach eliminowałyśmy nasze błędy. Ostatnie sesje muszą być naszymi najlepszymi treningami przed starciem z Arką. Sposób, w jaki skończyliśmy mecz z Lublinem był niedopuszczalny, mimo tego, że wygrałyśmy, miałyśmy poczucie, że przegrałyśmy przez tę końcówkę. Nie możemy tak zagrać przeciwko Arce – podkreślała Burdick.

– Pracę filmową rozłożyliśmy na dwie części, bo błędów jest dużo i z tego jesteśmy niezadowoleni. Cały czas poświęcamy treningi na eliminowanie pomyłek, ale one się pojawiają i pewnie będą się pojawiały. Nie zapominamy o tym, co nam nie wyszło, na bieżąco to analizujemy i poprawiamy, ale też staramy się skupiać na tym, co robiliśmy dobrze, bo to nie tak że mecz z Lublinem to tylko fatalne ostatnie 17 sekund, to było też 30 minut kontroli meczu i zdecydowanej przewagi – dodał Rusin.

W spotkaniu z Pszczółką dużą rolę w zbudowaniu bezpiecznego, momentami sięgającego nawet 17 punktów prowadzenia odegrała defensywa. Koszykarki Ślęzy w pierwszej kwarcie pozwoliły sobie rzucić tylko 31 oczek. Arka w Krakowie w pierwszych 20 minutach dała Wiśle zdobyć niewiele więcej, bo 34 punkty. Zarówno Gundars Vetra, jak i Arkadiusz Rusin kładą nacisk na grę w obronie i niewykluczone, że w niedzielę w Gdynia Arenie rezultat nie będzie imponujący. Arka i Ślęza w zeszłym sezonie nad morzem dwukrotnie – w lidze i EuroCupie. Spotkania te zakończyły się wynikami 62:58 i 66:59 dla wrocławianek. Punktowanie oraz zatrzymywanie rywalek w hicie 5. kolejki EBLK może jednak nie przyjść wrocławiankom tak łatwo.

– Obie drużyny grają agresywnie w defensywie, wszystko sprowadzi się do tego, kto wygra więcej niczyich piłek, kto zwycięży na tablicy, kto częściej zatrzyma rywala. Nie mamy problemu z trafianiem piłką do kosza, więc kluczami będą obrona i zbiórki – powiedziała Burdick.

– Zazwyczaj defensywa ma duże przełożenie na końcowy wynik. Jednak jak widzimy w tym sezonie, wyniki w lidze są dość wysokie. Być może chcielibyśmy, żeby nasza obrona była lepsza, ale na razie jest jak jest. Dobrze, że w każdym meczu stać nas na zdobywanie określonej ilości punktów, bo do tej pory zawsze co najmniej 80 punktów było. Z Gdynią nie będzie tak łatwo jak we wcześniejszych spotkaniach – zakończył Arkadiusz Rusin.

W niedzielne popołudnie jeden z zespołów na pewno nie będzie już niepokonany. Trudno przewidywać, jakie spotkanie zobaczymy w Gdynia Arenie. Pewne jest to, że emocje będą nam towarzyszyć do samego końca.

Najbliższy rywal Ślęzy Wrocław: Arka Gdynia

W niedzielę o godz. 15 koszykarki Ślęzy Wrocław rozegrają mecz 5. kolejki Energa Basket Ligi Kobiet. Przed wrocławiankami najtrudniejszy jak do tej pory test, bowiem ich rywalem będzie wicelider tabeli – Arka Gdynia.

Podopieczne Gundarsa Vetry liczyły na ponowny występ w rozgrywkach EuroCup, gdzie rok temu mierzyły się w fazie grupowej ze Ślęzą Wrocław. Jednak w tym roku Gdynia nie będzie gościć już drużyn z zagranicy, gdyż w dwumeczu kwalifikacyjnym nieznacznie wygrał turecki Orman Genclik. Turczynki wygrały we własnej hali 67:52, w Gdyni było zaś 82:74. Porażka w walce o europejskie puchary pozwala zawodniczkom znad morza skupić się na lidze, gdzie po czterech kolejkach wciąż są bez przegranej.

Latem Arkę opuściła najlepsza zawodniczka klubu w zeszłym sezonie – skrzydłowa Kahleah Copper, która nota bene przeniosła się do Orman Genclik, ale w Gdyni wymieniono cały zagraniczny kontyngent. Nie ma już nad morzem Sofii Aleksandravicius, Victorii Jankoskiej, Kristine Vitoli oraz Chantelle Handy, a karierę zakończyła Jelena Skerović. Na ich miejsce sprowadzono sześć innych koszykarek legitymujących się obcym paszportem.

Ze słowackiego Good Angels Koszyce przyjechały doświadczona środkowa Anna Jurcenkova oraz rozgrywająca Barbora Balintova. Kraków na Gdynię zamieniła Sonia Greinacher, a ostatnią Europejką jest Litwinka Santa Baltkojiene. Spore role w zespole Vetry już teraz odgrywają srebrna medalistka mistrzostw świata 2018, reprezentantka Australii Rebecca Allen oraz Emma Cannon, która do Gdyni trafiła z Nadieżdy Orenburg. Wspominając o wzmocnieniach nie sposób pominąć również Pauliny Misiek. Reprezentantka Polski przeniosła się nad morze z InvestInTheWest Enei Gorzów Wlkp.

Nic zatem dziwnego, że z taką kadrą w Gdyni przed sezonem po raz kolejny mówiło się o medalu. Zawodniczki Arki błyskawicznie zajęły miejsce na szczycie tabeli i z pewnością będą w czołówce stawki do końca rozgrywek. W pierwszych dwóch meczach gdynianki imponująco rozprawiły się z PGE MKK Siedlce i Ostrovią Ostrów Wlkp. Podopieczne Gundarsa Vetry nie zawiodły oczekiwań także w trudniejszych testach. Najpierw z kwitkiem odprawione zostały koszykarki z Gorzowa, a w ostatniej serii spotkań Arka wygrała na trudnym terenie przy Reymonta 22.

Wystarczy tylko rzut oka w pomeczowe statystyki, żeby zobaczyć, że najmocniejszą bronią niedzielnych przeciwniczek Ślęzy jest Emma Cannon. Amerykańska skrzydłowa, która z powodzeniem występuje również w roli środkowej, rozkręca się z meczu na mecz. Przeciwko Wiśle CanPack Kraków 29-letnia koszykarka pokazała, że ma zadatki na MVP Energa Basket Ligi Kobiet. W niespełna 31 minut zdobyła 32 punkty, zebrała 11 piłek i skończyła mecz z 63.6 proc. skuteczności z gry. W Gdyni liczą na to, że po dojściu do optymalnej dyspozycji Rebecci Allen, tercet Cannon – Allen – Misiek będzie najlepszym tercetem obwodowym w lidze. Na razie wydaje się jednak, że powstrzymanie amerykańskiej gwiazdy Arki będzie kluczem do zwycięstwa Ślęzy w niedzielnym spotkaniu.

Po czterech kolejkach nad morzem mają powody do optymizmu. Gundars Vetra, podobnie jak Arkadiusz Rusin, wymaga od swojego zespołu dobrej gry w obronie. Możemy być zatem świadkiem spotkania, w którym to lepsza defensywa jednej ze stron przeważy o wygranej. Jedno jes pewne – emocji nie zabraknie.

ARKA GDYNIA – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE

Trener: Gundars Vetra

Kadra: Anna Makurat, Barbora Balintova, Santa Baltkojiene (rozgrywające), Rebecca Allen, Kamila Podgórna (rzucające), Emma Cannon, Sonia Greinacher, Paulina Misiek, Aldona Morawiec, Martyna Stelmach, Alicja Szloser (skrzydłowe), Anna Jurcenkova, Amalia Rembiszewska (środkowe)

MECZE LIGOWE

1. kolejka: Arka Gdynia – PGE MKK Siedlce 92:67 (28:18, 20:12, 19:16, 25:21)
Arka: Cannon 16, Allen 15, Greinacher 10, Makurat 10, Balintova 10, Baltkojiene 10, Rembiszewska 7, Jurcenkova 6, Podgórna 6, Misiek 2, Stelmach 0, Szloser 0

2. kolejka: Ostrovia Ostrów Wlkp. – Arka Gdynia 61:95 (13:24, 14:18, 22:22, 12:31)
Arka: Cannon 17, Greinacher 16, Misiek 15, Allen 15, Jurcenkova 10, Baltkojiene 7, Makurat 5, Stelmach 5, Balintova 5, Podgórna 0, Rembiszewska 0

3. kolejka: Arka Gdynia – InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. 80:73 (23:16, 22:24, 26:15, 9:18)
Arka: Cannon 24, Makurat 12, Baltkojiene 10, Misiek 10, Jurcenkova 8, Greinacher 7, Allen 5, Balintova 4, Podgórna 0, Stelmach 0

4. kolejka: Wisła CanPack Kraków – Arka Gdynia 56:67 (15:25, 19:17, 12:14, 10:11)
Arka: Cannon 32, Greinacher 10, Baltkojiene 8, Allen 7, Jurcenkova 6, Makurat 2, Misiek 2, Balintova 0, Podgórna 0

Spojrzenie w liczby: Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin

Domowa inauguracja w wykonaniu Ślęzy Wrocław okazała się zaciętą walką do samego końca. Wrocławianki wygrały z Pszczółką Lublin 80:78, a teraz czas na 12 statystyk, które pozwolą lepiej zrozumieć niedzielne wydarzenia. 

2 – w pierwszej połowie tylko dwukrotnie koszykarki Ślęzy oddały piłkę przeciwniczkom po własnych stratach. Po przerwie kontrola wrocławianek nad piłką była zdecydowanie gorsza, bowiem popełniły aż dziesięć kolejnych strat, w tym trzy w odstępie kilkudziesięciu sekund przed końcową syreną, czym pozwoliły zespołowi z Lublina uwierzyć w wywiezienie z Wrocławia korzystnego wyniku.

4,5 – lub, jak kto woli, 278 sekund potrzebowały gospodynie żeby zbudować dwucyfrowe prowadzenie. Po celnym rzucie za trzy punkty Terezii Palenikovej zrobiło się 17:5 dla Ślęzy i przewaga żółto-czerwonych przez większość spotkania oscylowała wokół 10 oczek.

5 – po raz trzeci z rzędu Cierra Burdick zanotowała pięć asyst w jednym meczu. Średnia 5.0 daje jej szóstą lokatę w lidze w klasyfikacji asyst – prowadzi bardzo dobrze znana wrocławskiej publiczności Sharnee Zoll-Norman. Jednak patrząc wyłącznie na skrzydłowe, zawodniczka Ślęzy jest najlepsza na swojej pozycji, wyprzedzając Styliani Kaltsidou czy Paulinę Misiek.

9,8 – o tyle punktów była średnio gorsza Ślęza Wrocław, gdy na parkiecie przebywały zmienniczki. Żadna z nich nie zanotowała dodatniego bilansu +/-, a w drużynie Pszczółki udało się to wszystkim zawodniczkom rezerwowym. Ich średnia wyniosła +7,2 punktu.

10 – rzuty za trzy są w tym sezonie bardzo ważnym elementem gry Ślęzy. Dowód? W poprzednim sezonie wrocławianki trafiały średnio 5,4 rzutu co mecz i były w tym aspekcie 11. zespołem w lidze. Teraz ta liczba urosła do 8.7 na mecz, co wywindowało zespół Arkadiusza Rusina na czoło ligowej stawki. Jeśli żółto-czerwone będą tak skuteczne z dystansu jak w niedzielę, kiedy 29 prób zamieniły na 10 celnych rzutów, o ofensywę nie trzeba będzie się martwić.

13 – zaledwie tyle sekund zajęło Briannie Kiesel zdobycie siedmiu punktów. Popis godny Reggiego Millera, który niegdyś uzbierał 8 punktów w 9 sekund nie dał jednak Pszczółce zwycięstwa.

17 – koszykarki Ślęzy prowadziły w starciu z Pszczółką już 52:35 i 59:42, ale pomimo tak okazałego prowadzenia zespół z Lublina potrafił powrócić do spotkania. Przyczyniły się do tego dwie kolejne statystyki

27 – aż 27 fauli popełniły wrocławianki w meczu z drużyną Wojciecha Szawarskiego. Przełożyło się to na 33 rzuty osobiste, które Pszczółki zamieniły na 25 punktów. To więcej, niż Ślęza mogła uzbierać przez cały mecz, gdyż gospodynie stanęły na linii rzutów za jeden tylko 24 razy.

34 – Brianna Kiesel miała sposób na defensywę Ślęzy, zdobywając aż 34 punkty, aż 22 z nich w czwartej kwarcie. Ostatni raz zawodniczka rzuciła Ślęzie ponad 30 punktów w ostatniej kolejce zeszłorocznych rozgrywek – wtedy to 32 oczka uzbierała środkowa Wisły CanPack Kraków Cheyenne Parker.

38,5 – zaledwie 38,5 procent rzutów Ślęzy zostało oddanych z pomalowanego. To najniższy procent w tym roku – w Poznaniu odsetek takich prób wynosił 44 proc., w następnej kolejce w Gdańsku aż 70. Taka zmiana z tygodnia na tydzień pokazuje, że wrocławianki potrafią bez większych problemów zmienić swój styl gry pod konkretnego przeciwnika.

39 – a dokładnie 39:20. Tyle czasu gospodynie były na prowadzeniu w swoim pierwszym meczu we własnej hali w tym sezonie. Gdy wrocławianki objęły prowadzenie, praktycznie do samego końca kontrolowały przebieg spotkania.

85 – pomimo zwycięstwa w meczu, pierwszy raz w tym sezonie koszykarki 1KS-u przegrały w statystyce EVAL. Pszczółka Lublin miała łączną wartość 85, zaś Ślęza 82.

„Mógłbym być bardziej zadowolony, gdybyśmy zachowali większą koncentrację”

– Zbyt często pozwalaliśmy przeciwnikowi stawać na linii rzutów osobistych – powiedział po wygranym 80:78 meczu z Pszczółką Polskim-Cukrem AZS-em-UMCS-em Lublin trener Ślęzy Wrocław Arkadiusz Rusin. Poniżej zapis całej konferencji prasowej po tym spotkaniu.

Wojciech Szawarski: Gratuluję trenerowi Rusinowi oraz całej Ślęzie wygranej. W pełni zasłużone zwycięstwo, drużyna z Wrocławia kontrolowała ten mecz od początku do samego końca. Próbowaliśmy zminimalizować stratę, udało się to w końcówce, jednak jedna kwarta dobrej obrony to za mało jak na taki zespół jak Ślęza.

Brianna Kiesel: To był dobry mecz, a Ślęza to dobra drużyna. Myślę, że pokazałyśmy, że potrafimy walczyć z każdym przeciwnikiem i że jesteśmy w stanie naciskać na rywala przez cały mecz. Rywalki grały wysoko w obronie i ograniczały nam możliwości w ataku. Poradziłyśmy sobie z tą presją zdecydowanie lepiej w drugiej połowie. Dałyśmy z siebie wszystko, ale ostatecznie to nie wystarczyło, żeby dzisiaj wygrać.

Terezia Palenikova: Zagrałyśmy dzisiaj dwa zupełnie różne spotkania – pierwsza i druga połowa to były kompletnie inne historie. Zaczęłyśmy bardzo dobrze, grając w defensywie tak, jakbyśmy chciały. W ofensywie starałyśmy się często organizować szybki atak i to dało nam sporą przewagę. Po przerwie prowadziłyśmy kilkunastoma punktami i przestałyśmy grać. Nie funkcjonowałyśmy dobrze w obronie, popełniałyśmy sporo głupich fauli. Nie wiem, jak dużo rzutów osobistych oddał Lublin w tej części meczu. Sędziowie często sięgali po gwizdek, a my źle grałyśmy w defensywie. W końcówce zrobiłyśmy sporo błędów. Przynajmniej wygrałyśmy, co nas cieszy, ale przeciwko zespołowi z Euroligi czy Eurocupu rezultat byłby inny, co musimy mieć na uwadze.

Arkadiusz Rusin: Dziękuję za gratulacje. Pewnie mógłbym być bardziej zadowolony, gdybyśmy w tym spotkaniu zachowali większą koncentrację. Trzy razy dyktujemy warunki, mamy prowadzenie 12, 13, nawet 17 punktów i potrafimy w dwie-trzy minuty tę całą przewagę poprzez głupoty nasze trwonić. To działo się po błędach koszmarnych. Kontrolujemy mecz i mamy dwie straty do przerwy, a później strat jest dziesięć i fauli na bonusie nie zliczę. Zbyt często pozwalaliśmy przeciwnikowi stawać na linii rzutów osobistych w sytuacjach takich, gdzie nie powinniśmy tego zrobić. Przez to robi się taki mecz, a nie inny, ale cały problem zaczyna się w defensywie. Jeżeli w pierwszej połowie tracimy 30 punktów, a w drugiej tracimy 47 to jest to brak koncentracji i odpowiedniego podejścia graczy do swoich obowiązków na boisku.